Nareszcie, po długiej jeździe o godzinie 10 docieramy do Sofii. Miasto całkiem ładne, chociaż miejscami syfiaste :) Ceny nie ciekawe, Porównywalne do tych z Turcji, wiec chcemy stad wyjechać jak najszybciej. Wpadamy na dworzec główny, oczywiście zainteresował się nami jakiś cwaniak który chce nam pomóc. Wygląda na buraka, ale przynajmniej miał jakiś wydrukowany identyfikator. Połaził z nami chwilkę za co chciał jakąś kasę, daliśmy mu jakieś drobne i się odwalił. Dowiedzieliśmy się ze pociąg do Stambułu mamy o po 19.00 i będzie nas to kosztować 65 lewów, nie spodobała nam się ta perspektywa i ruszyliśmy na dworzec autobusowy. Tam rzucił nam się w oczy wielki szyld firmy Metro i wypisane połączenia do Stambułu. Cena 50 lewów wyjazd o 23.00. Kupujemy bilety bez wątpliwości.
No i jest ok. Bilety mamy tylko czekać do 23. Wyruszyliśmy w centrum stolicy, jak się okazuje nie jest taka okazała jak się mogło wydawać na początku. Spory syf, a biedak leżący koło przejścia dla pieszych to widok codzienny. Udaliśmy się do Muzeum i Instytutu Archeologicznego. Ekspozycja całkiem ciekawa, lecz nic specjalnego. Za wejście płaciliśmy po 2 Lew-y.
Miasto z pewnością żyje, dużo się dzieje. Podczas naszego krótkiego pobytu rozgrywały się jakieś mecze siatkówki plażowej ale naszą uwagę przykuły tylko hostessy :) Wróciliśmy się na dworzec gdzie odnaleźliśmy oazę spokoju, taki sztuczne wodospady z wodą :) Ściągając plecak zerwałem sobie pasek od aparatu powiedziałem głośnym tonem "Kurwa" nie było trzeba długo czekać na odzew :) Okazało się że obok nas są młodzi Polacy którzy podróżują po górach (Pozdrowienia dla was jeżeli to czytacie:) Ostrzegli nas żeby nie wchodzić do baseniku bo jakaś naćpana babka wrzuciła tam zdechłego kota. No cóż bywa. Miło spędziliśmy czas z grupką i wyruszyliśmy dalej w wypaśnym autokarze linii Metro :)